środa, 29 maja 2019

#7. Ghost- Śmierć za tobą chodzi

Witajcie na blogu Time for the moon night! Jestem Jonga!
A to jest już 6 rozdział mojego opowiadania Ghost. Myślę, że w tym rozdziale, trochę się wyjaśni i mam nadzieję, że będzie się wam podobał.
Chciałam się jeszcze zapytać czy chcielibyście drugą część tego opowiadania?
Zapraszam!

Śmierć za tobą chodzi

-Mam nadzieję, że jestem przydatny- Powiedziałem patrząc na Hyunga. Był ranek, mieliśmy za sobą jakieś cztery godzinki snu. Analizowaliśmy pamiętnik zamordowanej do trzeciej w nocy, a nie było to łatwe, ponieważ zeszyt był dość gruby, a na każdej stronie był jakiś wpis. Jak na razie nie dowiedzieliśmy się niczego konkretnego, oprócz tego, że Eunha była naprawdę szczerze zakochana w Jiminie. Smutno było to aż czytać...
Będąc u Dae, zdążyłem się nieco rozejrzeć po jego mieszkaniu. Byłem mocno zdziwiony. Hyung mieszkał w małej, ciasnej kawalerce. Nie byłem głupi. Doskonale wiedziałem. że Dae zarabiał dwa razy więcej ode mnie i stać go na o wiele lepsze warunki mieszkalne. Bardzo ciekawiła mnie jego osoba. Był taki tajemniczy, oschły... Niedostępny... To jest odpowiednie słowo, określające go. Chciałbym stać się jego przyjacielem, bo widzę jak bardzo on jest samotnym człowiekiem. 
-Jesteś okey młody- Powiedział beznamiętnie, krojąc ser na kanapki. Chciałem od razu pojechać przesłuchać ponownie Parka, lecz Daehyun Hyung ma swoje zasady i z pustym żołądkiem nie wychodzi z domu. 
-Mam wrażenie, że mnie nie cierpisz...- Powiedziałem zgodnie z prawdą. Musiałbym być ślepy, żeby nie zauważyć niechęci jaką ma wobec mnie Dae. Zastanawiałem się tylko co zrobiłem źle. Czym zasłużyłem sobie na takie traktowanie? Może samą moją osobą? Prawda, nie byłem idealny i bywam często dziecinny, ale człowiek, który nie miał dzieciństwa, zachowuje się tak jak ja... Nadrabiając szczenięce lata. Gdy przebywałem w szpitalu psychiatrycznym, nie miałem żadnego przyjaciela. Nie miałem komu zaufać, nie dostawałem miłości rodzicielskiej. Byłem tylko ja... Sam, zdany na siebie. Myślę, że dlatego taki jestem. Ten mały chłopczyk, który jest głęboko we mnie, krzyczy, chcąc się wydostać. Często mu na to pozwalam, bo jest mi go żal. 
-Lubię pracować sam młody
-Zawsze pracowałeś sam?- Śledziłem poczynania mojego Hyunga bardzo uważnie. Stał się tym słynnym śledczym, gdy złapał gwałciciela, który działał na terenie całego kraju. Złapanie tego zboczeńca, zajęło Dae zaledwie dwa dni. Ten człowiek był geniuszem. Najlepszy śledczy w Korei, dlatego dziwie się, że jest takim introwertykiem. 
-Nie, pracowałem ze swoim szwagrem- Położył talerz z kanapkami na stół. Bardzo próbował uniknąć kontaktu wzrokowego. Podobno z oczu można wyczytać wszystkie uczucia... Radość, strach, ból. Mam wrażenie, że Hyung właśnie chce ukryć przede mną swój wewnętrzny ból.
-Co się z nim stało?
-Zginął na służbie- W tym momencie zrozumiałem wszystko. Dae się obwiniał o śmierć swojego szwagra. Chciał pracować sam, by znowu nikt przez niego nie zginął. Nie chciał przeżywać tego wszystkiego jeszcze raz. Nie miał przyjaciół, nie miał się komu nawet zwierzyć, nie mógł powiedzieć o swoich wątpliwościach i cierpieniu. Żył sam jak kot... Czarny, pechowy kot.
-Skoro miałeś szwagra, to miałeś też siostrę 
-Dla niej ja też jestem martwy-Jego wzrok był pusty jak jego wnętrze. To co mówił sprawiało mu ogromny ból. Chciał uciec od tych wspomnień, może nawet próbował, aczkolwiek niektórych wspomnień nie da się od tak wymazać z pamięci. Nie ważne ile czasu minie, przeszłość wróci i będzie cholernie boleć. Ja tak mam, gdy przypominam sobie moją matkę, wyzywającą mnie i oddającą do szpitala. Każdy z nas ma jakąś pustkę, którą stara się zapełnić z lepszym czasami gorszym skutkiem. 
-Wini cię za to?
-Nie wiem... Usłyszałem tylko jej płacz gdy dowiedziała się, że Jae nie żyje. Uciekłem. Więcej jej nie widziałem. Nie szukałem jej, a ona mnie- To co mówił było tak przykre. Zachciało mi się płakać. Gdyby tylko hyung chciał to pojechałby do swojej siostry. Na pewno by go przytuliła i powiedziała jak bardzo tęskniła za swoim młodszym braciszkiem. A może się myliłem... Może znowu włącza mi się umysł dzieciaka? 
Nie wiem...
-Jak zginął?
-Postrzał i wykrwawienie- Hyung nie miał zamiaru dłużej ciągnąć naszej rozmowy. Usiadł przy stole i zaczął jeść. Chciałem zrobić to samo, ale przeszkodziła mi czyjaś ręka, która złapała mnie dość mocno za ramię. 
-Musimy pogadać... Nie mam dużo czasu- Usłyszałem niski, zachrypnięty, męski głos. Duch Min Yoongiego pojawił się szybciej niż myślałem, a to oznacza jedno...Rządziła nim wściekłość i chęć zemsty. Duchy mają wtedy sporo energii, a Min miał jej na pewno więcej niż Eunha. 
-Skoczę do łazienki-Powiedziałem i szybko udałem się do pomieszczenia. Widziałem zdziwioną minę Dae. Może uznał, że biorę go za potwora, ale to nie była prawda. Był mocno skrzywdzonym człowiekiem- Zostałeś zamordowany...
-Nie no co ty... Sam poderżnąłem sobie gardło i obciąłem fiuta- Prychnął wściekły Min. Nie dziwię się, dlaczego tak szybko może ze mną rozmawiać. Od niego energia po prostu wali po oczach- Yah! Ten debil zabił mnie i mojego, małego aniołka... Musicie go złapać!
-Aniołka?
-Tak.. Byłem w niej zakochany-Otworzyłem szeroko oczy. Wszystkiego się spodziewałem, ale na pewno nie takiego wyznania. Gdyby żył, byłby głównym podejrzanym, ponieważ miałby motyw. Zabójstwo z powodu odrzucenia, aczkolwiek to z jaką czułością powiedział słowo "aniołek" pokazywało, że Yoongi nie byłby zdolny zabić tej dziewczyny.
-Jimin wiedział?
-Nie... Nawet Eunha nie wiedziała. Bardzo się kochali,a ja nie chciałem niszczyć ich szczęścia. Usunąłem się po prostu w cień
-W takim razie... O co się pokłóciłeś z Eunhą przed jej śmiercią?
-O Juna...

Mogłem w końcu zobaczyć mojego promyczka. Wyglądała tak spokojnie, jakby spała, lecz gdy dotknąłem jej ręki, była zimna. W końcu coś we mnie pękło, łzy same zaczęły spływać jedna po drugiej. Doszło do mnie, że mój promyczek nie żyje, odeszła... Zostałem kompletnie sam. 
-Kochanie... Wróć do Oppy- Powiedziałem cicho, nie mogąc opanować płaczu. Wracałem do domu pieszo, ponieważ nie miałem siły prowadzić samochodu. Widok zmarłej tragicznie ukochanej sprawił, że zacząłem myśleć o sobie jak o potworze. Nie było mnie gdy umierała, byłą sama... Pewnie bardzo się bała, cierpiała, błagała o litość, bo chciała żyć... A jej Oppy nie było przy niej. Nie wiedziałem co mam zrobić... Jak mam żyć bez niej? Eunha była ze mną całe, moje życie razem Yoongim... Nawet przyjaciela śmierć mi zabrała. 
-Promyczku- Usiadłem na środku chodnika załamany i bezradny. Nagle zaczęło mocno padać, jakby niebo płakało razem ze mną. Nie miałem nikogo innego... Żyłem, oddychałem dla niej. Miała być matką moich dzieci,a teraz... Teraz nie ma już nic. Została tylko pustka. Zacząłem płakać jeszcze bardziej. Właściwie to już chyba krzyczałem. Pogrążałem się w rozpaczy, nie zauważając nawet jak za mną idzie śmierć. Poruszała się wolno, bezszelestnie, ale ja byłem zajęty... Jedyne czego chciałem to mojego promyczka.
-Kocham cię promyczku... Oppa tak mocno się kocha- Powiedziałem cicho przymykając lekko oczy. 

CDN

1 komentarz:

  1. Ten rozdział jest taki smutny ;-;
    Mam nadzieję że ktoś pomści Yoongsa <\3
    Chcemy jak najwięcej części tego opowiadania! Życzę Ci ogromnej ilosci weny ♡

    OdpowiedzUsuń